Chodziłam po terenach watahy nad głową świecił mi księżyc , nadzieja kroczyła przy boku. W duszy zagościł smutek a w głowie dudniło mi jedno słowo . Usiadłem pod wielkim dębem na skraju lasu. Patrząc w gwiazdy powtarzałam:
-Gdzie jesteś...?
Serce biło ostatnim tchem w piersiach , sierść zjeżyła się , cisza dzwoniła w uszach . Ciemność wokoło przełamana skompym światłem niebios zrodziła niepokój w sercu .Nagle usłyszałam szelest i zobaczyłam zarys postaci:
-Simon to ty?- powiedziałam z lękiem.
C.N.D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz